Najczęściej dzieci i ich rodzice na sam nasz widok reagują śmiechem. Jednak czasami spotykamy na oddziałach również smutek i chorobę, z którą trudno wygrać.
W takich sytuacjach, każdy z wolontariuszy przez chwile zadaje sobie pytania o sens swojego działania, ale kiedy zauważymy w dziecku tę małą iskierkę w oczach, to już wiemy, że możemy działać dalej i chociaż na chwilę przenieść je do świata uśmiechu, w którym nie ma bólu i strachu! Pamiętam chłopca na oddziale onkologii. Był bardzo słaby i nie miał ochoty na odwiedziny, ale zauważyłam, że rodzice bardzo ucieszyli się na nasz widok i zachęcali dziecko do zabawy. Byliśmy ostrożni i z wyczuciem próbowaliśmy różnych sztuczek. I udało się – w końcu na twarzy chłopczyka pojawił się promienny uśmiech! To jest właśnie cud uśmiechu! Nie wyleczyliśmy chłopca, ale on i jego rodzice zyskali dzięki nam wesołe wspomnienia i wsparcie, którego bardzo wtedy potrzebowali.